czwartek, 5 marca 2015

Armenia, Eczmiadzyn, 13. 09. 2014 r

Rano, autobusem nr 259 z ul. Matshtots ( bilet 100 AMD) pojechaliśmy z Leną na dworzec autobusowy. Tam wsiedliśmy w marszrutkę do Eczmiadzyn i po 15 minutach byliśmy na miejscu.

Ja z Leną w marszrutce

Marszrutka do Eczmiadzyn

 Niewielkie miasteczko było rozgrzane upalnym słońcem. Znajduje się tam najstarsza i najważniejsza ormiańska świątynia, a mianowicie kościół macierzysty Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego.

Katedra w Eczmiadzyn jest remontowana


Najpierw jednak weszliśmy do przychodni stomatologicznej, w której kiedyś pracował Leny znajomy i chciała ona go odwiedzić. Znajomego nie było ale przyszedł dyrektor Edik i jak zobaczył nas, to zaraz zaprosił nas do swego gabinetu i poczęstował kawą i koniakiem.

Za biurkiem dyrektor Edik


Zadzwonił do swego kolegi Marzpeta mówiąc mu, że "ziemlaki pryjechali". Nie rozumieliśmy o co chodzi więc wytłumaczył, że Marzpet pracował 10 lat w Polsce i mówi po polsku. Faktycznie za kilka minut przyszedł mężczyzna i przywitał się z nami w naszym języku. Marzpet jest teraz głównym lekarzem weterynarii w Eczmiadzyn, a jego żona zarządza ich trzema aptekami.
Po tak miłym spotkaniu towarzyskim poszliśmy w końcu obejrzeć katedrę. Eczmiadzyn jest nazywany Małym Watykanem.






Wnętrze świątyni dawało poczucie spokoju i zadumy.





















Upał się wzmagał więc postanowiliśmy wrócić do domu i zebrać siły na wieczór.

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz